- Jeśli zaraz nie wyjdę, znowu spóźnię się na trening – w pośpiechu dopija resztki kawy, patrząc na zegarek. Podchodzi do mnie i przytula mocno.
- Dasz sobie radę? - pyta kontrolnie, jak zawsze.
- Jasne, nie martw się - mruczę, czując jak narastają we mnie tłumione wyrzuty sumienia.
Kiedy tylko zamykają się za nim drzwi siadam na panelach i oddycham głęboko, nie mogąc złapać tchu. Pierwszy objaw ataku paniki. To nie może tak dalej wyglądać, chociaż okropnie ciężko jest mi dopuścić tę myśl do świadomości.
Nieczęsto zjawiam się w
mieszkaniu Michała, ale postanawiam uporać się z tym jak
najszybciej, póki jeszcze jestem tego pewna, póki mam jeszcze na
to odrobinę siły. Naciskam dzwonek do drzwi i czekam, nerwowo
zaciskając dłonie w pięści. Głos w mojej głowie coraz dobitniej wrzeszczy, że wcale nie muszę
tego robić. Boję się że sobie sama nie poradzę, że nasza relacja może
funkcjonować tylko w ten chory, destrukcyjny sposób.
- Józefina? Co ty tutaj
robisz? - Michał otwiera mi zdziwiony.
- Musimy porozmawiać –
stwierdzam grobowym tonem.
- Jasne, wchodź – zaprasza
mnie gestem ręki do środka, zapewne przekonany że to kolejny mój
zły dzień.
- Chyba będziemy musieli
trochę od siebie odpocząć - oznajmiam, ze wzrokiem wbitym w średnio interesujące panele podłogowe.
- Odpocząć? Józefina co ty
mówisz? - słyszę jego zaskoczony głos.
- Wykańczam cie psychicznie
Michał. Przeze mnie chodzisz jak zombi, spójrz tylko w lustro.
Dzisiaj rano o mało co nie zasnąłeś mi nas stołem – wyrzucam
z siebie jednym tchem.
- Józefina przestań gadać
głupoty. To tylko chwilowe przemęczenie– bagatelizuje.
- Oboje wiemy że to nie jest
chwilowe... - spoglądam na niego niepewnie. Pierwszy raz widzę w
jego oczach panikę. Pierwszy raz odkąd się znamy to ja jestem tą
opanowaną, chociaż wiem że lada chwila i to może ulec zmianie.
- Ale ja chce się tobą
opiekować, chce nie spać z twojego powodu, rozumiesz? - przerywa
mi zdenerwowany - kocham cie do cholery! - dodaje zupełnie
bezradnie. Patrzę na niego z niedowierzaniem. On mnie kocha. Michał
mnie kocha. Mija chwila zanim to do mnie dociera. Dlatego był dla
mnie zawsze, dlatego czasem patrzył na mnie w ten dziwny sposób,
którego nie mogłam odgadnąć. Nagle staje się tak dziecinnie
proste, że on też nie jest mi obojętny. Podchodzę bliżej i
wtulam się w niego.
– To co teraz jest między nami nie jest
normalne. Nie zniesiemy tego psychicznie, ani ja ani ty. Wrócę
kiedy tylko uporam się sama ze sobą. Obiecuję – czuje jak
mocniej bije mu serce, a klatka piersiowa podnosi się i opada w
przyspieszonym tempie.
- Skąd wrócisz? Gdzie ty się
w ogóle wybierasz?
- Nie mogę swoimi problemami
obarczać cię w nieskończoność Michał. Wrócę, obiecuję.
Wrócę i zaczniemy wszystko raz jeszcze. Normalnie – całuję jego szorstki policzek i wychodzę, zostawiając go osłupiałego w
przedpokoju.
+++
Wracam z ostatnią Józefiną. Nie potrafiłam im tak doszczętnie zrujnować tej sielanki. Przepraszam. Zagląda tu ktoś jeszcze? Jeśli tak, to niech mu Bóg błogosławi za cierpliwość. To kto teraz?